niedziela, 24 listopada 2013

Świadomość

Nawet nie próbuje ścierać łez spływających po moich policzkach... Świadomość tego że już zawsze będzie tak, że nie włoży tej jednej wymarzonej ...mnie przerosła. Mężczyźni pojawiają się w moim życiu tylko na chwilę. Mam wrażenie że tylko po to bym się w nich zakochała i odchodzą. Pozostawiają niespełnione sny, pragnienie bliskości, niespełnione obiernice,puste słowa bez pokrycia i oczekiwanie na coś co nigdy ma nie nastąpić...  Pustkę której nie sposób zapełnić. Zostaję z tym sama, wśród czterech ścian, z cichą modlitwą na ustach. Pragnę ukojenia bólu rozrywającego mnie od środka. Z coraz większym trudem wkładam maskę, by przetrwać te kilka godzin dziennie wśród dociekliwych oczu. Czekam na mojego Anioła, który powie jak żyć i da nadzieję i wiarę której już we mnie brak... Miłość jest...

wtorek, 19 listopada 2013

cena szczęścia

Kiedy go poznała nie miała pojęcia jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za to uczucie. Nie wiedziała że na jednej szali położy przyjaźń, na drugiej miłość. Pragnęła szczęścia. I ma. Szczęście przez łzy. Noce tęsknoty. Dni wypełnione czekaniem. I cisza. Cisza której nie rozumie. Cisza której nie potrafi w żaden sposób zdefiniować. Cisza... tak naprawdę nie wie co się dzieje po drugiej stronie mostu dwojga serc.
Nie wie jaka będzie walka którą przyjdzie jej jeszcze stoczyć. Czy ona jest jej potrzebna? Czy o to w życiu chodzi by walczyć do samego końca?  Na te i inne pytania nie znajduje odpowiedzi... Być może noc i sen je przyniesie. Być może w łzach spływających po jej policzkach będzie wskazówka...

wtorek, 12 listopada 2013

bo w duszy mej... koniec ery marzyciela??

W niebo spójrz a oczom Twoim ukaże się piękno otaczającego Cię świata. Ciemne niebo, a na nim gwiazdy. Widok przepiękny. I nagle uświadamiasz sobie, że wcale tak dużo nie jest Tobie potrzebne do szczęścia. 
W niebo spójrz nad głową lśni Wielki Wóz. Kilkanaście dni temu w ciepłą październikową noc wpatrywałam się w niebo. Ciepły wiatr smagał moja twarz, a ja czułam że ktoś jest blisko. 
Ktoś kto każdego dnia i każdej nocy  czuwa. Niewiele trzeba sił by to wszystko docenić. Jednak prawie zawsze znajdujemy sobie jakieś usprawiedliwienie...

Nie zawsze droga którą sobie wybieramy jest tą właściwą. Moja napewno nią nie jest... a jednak idę  z każdym krokiem, dniem, miesiącem dalej. Brnę czasami na oślep po to by dziś z całą pewnością stwierdzić że kocham...
Kocham kogoś kogo los nieświadomie postawił dopiero w mojej 29 wiośnie życia na mojej drodze...
Kogoś kto pojawił się by obudzić to co drzemalo pod stertą starych spraw...
Wystarczyła chwila niepokoju i lęku by to wszystko do mnie dotarło :)

Jeszcze jakiś czas temu chciałam tak poprostu zlikwidować tego bloga. Wymazać wszystkie te myśli  zdania, słowa łzy... Spalić przysłowiowe mosty  i pójść przed siebie. Miałam dość ukazywania moich słabości. Odpoczynek sprawił, że nabrałam dystansu. Zakładając bloga nie myślałam o tym żeby zdobyć nim popularność. Blog miał mi pomóc w rozumieniu tego co czuję, kim jestem i dokąd zmierzam. Może nie będę pisać codziennie, może  będą to tylko proste, krótkie zdania, ale wiem jedno ZOSTAJĘ. Wielokrotnie sama z sobą, po to tylko by odkryć co jeszcze w duszy mej gra .... 

poniedziałek, 21 października 2013

Nie było mnie tutaj dość długo. Próbowałam układać to czego ułożyć się nie dało. Szukałam tego czego i tak nie znalazłam. Zmieniłam najbliższe otoczenie na długich siedem dni i siedem nocy. Biegłam od punktu A do punktu B. Biegłam by i tak wrócić do punktu A. Robiłam to wszystko po to by  w końcu zacząć walczyć o swoje. Wygrałam spokój w pracy. Ale czy o to właśnie chodziło? Nabrałam pewności siebie i dystansu do tego co obok. Jednak mimo wszystko bezgranicznie jemu ufałam. Temu dla którego nigdy nie byłam tą jedną i jedyną. Temu dla którego tą jedną i jedyną nigdy nie będę. Mimo to chcę żeby był. By był częścią mego życia. Wróciłam tu dziś w dniu kiedy słowa miały przybrać postać czynu. W dniu kiedy od snów dzieliły nas tylko godziny. Dziś kiedy powietrze miało mieć Twój zapach. Dziś kiedy na ustach miały być Twoje usta. Kiedy dłonie dotykające mnie w snach miały mieć Twój dotyk...
To wszystko miało być.. Cóż jest??  Jest sen który nie przychodzi.... Ludzie którzy przechodzą i odchodzą nie zostawiając nic...

sobota, 13 lipca 2013

odnaleźć w tym zgiełku i tłoku własne "JA"...

ta refleksja mnie naszła w ostatnich dniach by w końcu zacząć cieszyć się małymi rzeczami... nauczyć się dostrzegać każdego dnia szczęście i radość. 
nieustanny bieg do przodu, szaleńcze tempo nie pozwalają nam uchwycić tych chwil, które są szczególnie ważne. 

ile radości może się kryć w uchwyconym ukradkiem spojrzeniu...
ile emocji może skrywać dotyk dłoni...
ile uczuć może się kryć w zwykłej rozmowie...

jak ważne dla drugiego człowieka może okazać się to że widzisz, dostrzegasz i współodczuwasz wszystkie uczucia które dane mu jest odczuwać...
kiedy nie odwracasz się kiedy jest mu źle...
kiedy widzisz smutek malujący się na jego twarzy i wiesz że tylko to że jesteś wystarczy, że nie potrzeba słów a cisza mówi wszystko...
kiedy na wspomnienie ostatniego spotkania uśmiechasz się:) i kiedy rozmawiasz przez telefon czujesz ze ten drugi ktoś też się śmieje...
i w tym wszystkim nie trzeba być psychologiem - wystarczy po prostu być człowiekiem

umieć odnaleźć w ciszy to co ważne...
przystanąć na chwilę w tym szalonym świecie i delektować się otaczającą nas przyrodą...
odnaleźć w tym zgiełku i tłoku własne "JA"
nauczyć się słuchać tego co mają do powiedzenia inni...
nie bać się okazywać słabości i łez...
być szczerym, choć czasami prawda też może boleć...

nie gońmy za pieniędzmi, sławą, zaszczytami... 
dbajmy o swoje przyjaźnie...
nie osądzajmy nowo poznanych ludzi, nim sami ich nie poznamy... nigdy nie wiemy przez co ta osoba przeszła nim stała się tym kogo poznaliśmy...
znajdujmy czas... nim czas znajdzie nas...
nie bójmy się kochać, pragnąć i angażować...

zazwyczaj to czego szukamy jest w zasięgu ręki - tylko od nas zależy czy potrafimy to dostrzec... 

Ostatnie dni uświadomiły mi jak wielki błąd popełniam ciągle goniąc... nie dostrzegając ile radości przelatuje mi tak po prostu przez ręce... ciągle chciałam więcej i więcej... więcej wszystkiego... a życie?? życie dawało mi coraz mniej... nie potrafiłam dostrzec tego, że sama odpycham od siebie tych których za wszelką cenę chciałabym mieć przy sobie...  a czasami wystarczy tylko sobie odpuścić i pozwolić by wszystko biegło swoim torem... i pobiegnie... prędzej czy później... ale pobiegnie...

wystarczy tylko nauczyć się smakować życie powoli, delektować się każdą chwilą, każdym dniem :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

nic nie jest takie proste jak się mi wydaje...

a jeszcze chwilę temu myślałam że wszystko się prostuje, ze będzie już dobrze...a ta przeklęta cisza nie wróży nic dobrego... kolejny dzień kiedy tylko ja zabiegam  o to co już się skończyło.
Teraz nie ma już obietnic, skradzionych pocałunków... pozostała rzeczywistość z którą za niecałe 48 godzin przyjdzie mi się zmierzyć... kiedy trzeba będzie stanąć twarzą twarz z osobą, która kilkanaście dni temu sprawiła że naprawdę chciało się żyć... :( a teraz co mi zostało?? 


wezbrany potok łez spiętrzony gdzieś pod powiekami, czekający na burze by ruszyć... 
fałszywy uśmiech na twarzy mówiący jak wspaniale mi się układa...
3 dni wycięte z życia w oczekiwaniu na cud
i wmawianie sobie, ze przecież zapracowany jest, że robi to dla mnie...
i ja...
ostatkami sił trzymająca się tratwy niosącej mnie donikąd... 
wierząca w miłość idealną...
spragniona miłości, seksu i namiętności...
uczucia po których pozostały mi jego słowa... 

Jeszcze tydzień temu chciałam uciec, zostawić to z czym  i z kim walczyłam z tyłu... zacząć wszystko od nowa... a teraz kiedy nie ja lecz on podejmuje tą decyzję... jest to ostatnia rzecz jakiej chcę.
Brakuje mi wszystkiego... tych drobnych słów rano i na dobranoc, obietnic tego co nigdy miało nie nastąpić. Obietnic które sprawiły że żyłam, czułam, pragnęłam... 
Teraz nadszedł czas by pozwolić sobie odejść. schować urażona dumę do kieszeni...

Przyjacielu tylko Ty jeden o wszystkim wiedziałeś. znałeś wszystkie moje rozterki i radości. Dziękuję ze nigdy nie negowałeś tego co robię i stałeś po mojej stronie... I wierzyłeś że jednak będę szczęśliwa i nadal wierzysz. Dziękuję Twoja wiara pozwala mi przetrwać ta burzę która toczy się we mnie. Te dwa dni będą cholernie trudne. Nie chcę płakać - chcę żyć... Muszę przejść przez to sama.

a w środę?? w środę moje mrzonki odłożę na półkę, pocałuję w myślach najlepszego z najlepszych i pozwolę łzom potoczyć się po moich policzkach... 

wtorek, 2 lipca 2013

spuchnięte od płaczu powieki czyli jak można nienawidzić tych których powinno się najbardziej kochać...

tak znów ryczy, ale czy to jej wina że wszyscy mają do niej o coś pretensje?! poświęciła ostatnie kilka lat rodzinie i co z tego ma?? nic... a chciałaby mieć choć chwilę ciszy, chwilę dla siebie.
Dopiero po 5 latach poświęcania się dla wszystkich obudziła się i chce zacząć żyć... Tylko co znaczy żyć?? Czy wszystkim dokoła tak trudno jest poprostu zrozumieć że ona chce też mieć kogoś do kogo będzie mogła się przytulić, kogoś kim będzie mogła się opiekować o kogo będzie mogła dbać, a przede wszystkim pragnie kochać... tylko jak ma do tego wszystkiego dojść kiedy cały czas są wymagania... zrób to ... zajmij się dziećmi... przychodzi moment kiedy ma się tego wszystkiego DOŚĆ!!! kiedy górę bierze bunt NIE I JUŻ tak dalej być nie może... i wtedy znów jesteś tą złą, niedobrą... nikt wtedy nie zapyta czy wszystko jest ok... opierdalasz się i tyle, a Ty tylko chcesz odpocząć... i zaczynasz ich nienawidzić. początkowo po krótkim czasie Tobie mija, ale po kolejnej wojnie nie ma już miejsca na miłość... zostaje cholerna pustka której nic nie potrafi zapełnić i nienawiść do nich i całego świata, że przez nich Twoja droga do normalności tak naprawdę się nie skończy... pozostaje Tobie powoli staczać się w dół... bo tak naprawdę nie masz już sił iść pod wiatr... jest bezsilność, są łzy których żadną siła nie możesz powstrzymać... Kochasz ich caym sercem, a oni wbijają Tobie w to serce nóż...

niedziela, 30 czerwca 2013

początek czy koniec??

"Najgorsze co może kogoś spotkać, to przegapienie swojego życia. 

Niewykorzystanie szansy na zrealizowanie swoich pragnień, na odnalezienie sensu,
wreszcie - na poznanie i pokochanie samego siebie.
Najgorsze dla człowieka to obejrzeć się wstecz, gdy jest już za późno,
spojrzeć na swoje życie i uświadomić sobie, 
że z głupoty, lenistwa czy tchórzostwa - 
nie poszło się drogami, którymi chciało się iść..."
Ostatnie dni, tygodnie a nawet miesiąc był czasem kiedy ktoś, kto dopiero pojawił się w moim życiu, usilnie próbował sprawić, abym wyłączyła analizę... żebym choć przez chwilę dała ponieść się temu co czuję  i na co akurat mam ochotę... I udało mu się:) nie trwało to długo, ale czas ten był inny. Pełen beztroski, radosnego szczebiotu od wczesnych godzin rannych do późnej nocy. Czas kiedy czułam, ze żyję. Że czegoś chcę... Że pragnę by jednak ten ktoś był w moim życiu. Była radość i chęć życia. Coś czego tak bardzo mi brakowało.
Nie udało mi się dokonać jednego - odłożyć analizy do lamusa... Zawsze było jakieś ale... zawsze coś było ważniejsze... stale towarzyszył brak czasu, i to że się poprostu nie chciało...A były dni, godziny kiedy wystarczyło znaleźć te 5 minut, które mogły zmienić moje życie... Były chwile, kiedy od tego czego pragnęłam dzieliły mnie centymetry i kiedy przeklęta logika brała górę .... Jest i dzień dzisiejszy kiedy nie potrafiłam znów znaleźć czasu... 

Życie nigdy nie stawia przed nami prostych spraw, wszystko jest zawsze zagmatwane, i czasami tak ciężko poprostu odłożyć logikę na bok. Wystarczy kilka sekund by sprawdzić czy faktycznie to co nie daje nam spać jest tym czego pragniemy i co da nam szczęście. Nie wykorzystujemy tych wszystkich szans by zacząć żyć... 

Dziś jest tym dniem kiedy po miesiącu uświadomiłam sobie, że między nami nie będzie tak jak chciałam żeby było.  Pozostała mi już tylko jedna szansa, żeby wróciło to coś... Przed nami kilka godzin, które spędzimy tylko we dwoje... Czy będziemy potrafili stworzyć tą chwile, ten moment, którego jeszcze chwile temu oboje pragnęliśmy?? czy damy się ponieść chwili i zawalczyć o szczęście?? Tylko od nas zależy czy dziś będzie początkiem.... czy dziś już jest końcem...

niedziela, 12 maja 2013

naiwność...

kiedy zasypiała z jej oczu znów płynęły łzy... jej wrażliwa dusza nie wytrzymała wydarzeń dnia minionego... nie rozumiała naiwności i lekkomyślności młodego pokolenia, a jednocześnie sama widziała w sobie naiwność... i mimo to wciąż czekała na Niego... a jej serce przepełniał niewysłowiony żal i przedziwne uczucie iż owa cisza oznaczać mogła tylko jedno... dziś On należał do niej... jej był przez całe popołudnie, wieczór i noc... Mój był tylko w myślach i czekaniu. zdała sobie sprawę że tak już będzie zawsze i mimo wszystko chciała go mieć... Chciała wtulić się w jego ramiona i zapomnieć o tym co tak bardzo ją bolało... Chciała połączyć swoje usta z jego ustami i sprawić by ta chwila trwała wiecznie...utonąć w jego spojrzeniu i odpłynąć... tak bardzo chciała kochać...

Ukojenia szukała w jednym.... to nie ona Go szukała...

piątek, 10 maja 2013

mrzonki

...za każdym razem kiedy piszesz że gdybyś był przy mnie to byś mnie przytulił nawet nie wiesz jak bardzo tego chcę... kiedy mówisz że to wszystko jest realne i do zrealizowania pragnę byś dotknął, a świat zawirował  byśmy liczyli się tylko Ja i Ty... Kiedy jednym słowem sprawiasz że przez moje ciało przebiegają dreszcze... Kiedy Twoje słowa są słodką torturą  i kiedy z niecierpliwością czekam na kolejne...
 I mimo całej tej rzeczywistej otoczki z którą przyjdzie mi się zmierzyć własnie tego chcę. Chcę żebyś dostrzegł to czego nie masz, a czego pragniesz... Nie chcę się w żaden sposób bronic przed tym co niesie życie. Już dość dużo dni przelecialo mi przez palce. Większość z nich nie wnosiła nic dobrego tylko za każdym razem smutek i łzy. Odkąd pojawiłeś się Ty jest nadzieja, wiara w lepsze dni. I mimo tego że zdaję sobie sprawę że być może nigdy nie będzie tak jak ja tego chcę - chce zaryzykować i pierwszy raz od długiego czasu poczuć jak to jest żyć. Kiedy świat nie kręci się tylko wokół mnie i pracy, ale kiedy jest jeszcze ktoś  Kiedy na widok wiadomości nieświadomie się uśmiecham i kiedy mimo wszystko czekam na to co przyniosą kolejne dni. 

Strach przed tym co nowe i nieznane nawet w 1% nie pokrywa tego czego pragnę. a z każdą chwilą pragnę bardziej...

 nie sądziłam że tak szybko przyzwyczaję się do tego że w moim życiu jest ktoś. Ktoś kto sprawi, że znów zacznę czekać za kolejną wiadomością. Kogo obecność sprawi, że znów zacznę wierzyć w drugiego człowieka, kto nada życiu kolorów. 

środa, 24 kwietnia 2013

chaos

po wewnętrznym spokoju ani śladu... chaos zamieszanie i wszystko w nieładzie :/ cóż życie... na samą myśl o pracy robi się niedobrze. zamiast wzajemnej życzliwości serwujemy sobie wzajemnie nerwówkę. nikt nikomu już nie ufa - no może poza małymi wyjątkami. Rozbawiło mnie ostatnio jedno stwierdzenie eks koleżanki, która to stwierdziła że musi się oswoić z nową sytuacją. hmm w miejscu tym nie dość że nie ma czasu na oswajanie to na przyzwyczajanie się do obecnego stanu rzeczy wogole. dziś jesteś a jutro Ciebie nie ma:/ w końcu  wszyscy kłamiemy i co teraz?? pozostaje tylko stwierdzić iż osoba która owe słowa wypowiedziała właśnie taką miarą mierzy swoich podwładnych. zarykuje nawef stwierdzenie, iż to ona klamie lecz nie my :)
I tak kolejny cenny dzień dobiegł końca. zmęczona idzie spać. ..

wtorek, 16 kwietnia 2013

everything gonna be all right...

Wszystko będzie dobrze. A może już jest. Jakimś cudem udało mi się znaleźć wewnętrzny spokój. nie ma co stresować się pracą i zarywać nocki. Koniec i już.  Są jeszcze rzeczy, które mnie martwią...  W tym przypadku pozostaje mi wmówic sobie że wszystko będzie dobrze, bo w końcu niby jak ma być?? Pozostaje mi tylko w to wierzyć

Everything gonna be all right

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Give me a reason

tylko czy zawsze musi być jakiś powód by zatrzymać się i dostrzec rzeczy najważniejsze?!
Czy musi istnieć jakiś powód żeby kogoś przytulić?!  czy wszystko w naszym życiu musi dziać się z jakiegoś powodu...
A może by tak poprostu wsłuchać się w to co daje nam świat? Dostrzec piękno budzącej się do życia przyrody. Wystawić twarz i chwytać wiosenne promyki słońca. Obudzić się rano i wsłuchać w świergot ptaków. Odnaleźć w sobie dziecięcą radość. Spróbować spojrzeć na świat oczami dziecka i dostrzec wszystkie te barwy, dźwięki na które w dorosłym życiu nie zwracamy uwagi. Zabiegani, zarobieni... Gdzie zawsze znajdziemy powód by czegoś nie zrobić, nie dostrzec, nie umieć...
Tylko czy musi być jakiś powód by czerpać radość z małych rzeczy. Chwytać w dłonie każdą cenną minutę tego kruchego życia.
Odnaleźć dźwięki muzyki w śpiewie ptaków. Kolory i barwy w płatkach kwiatów.
Spojrzeć w głąb siebie i odnaleźć uczucia skrywane pod płaszczem czasu. Nauczyć się żyć w zgodzie z przyrodą i sobą samym. Bo tylko tyle a może aż tyle potrzeba by znaleźć harmonię i wewnętrzny spokój. Drogę do szczęścia, drogę do bycia kimś wyjątkowym, bsz szukania powodów dlaczego mam być wyjątkowy.

sobota, 6 kwietnia 2013

come back...

po siedmiu latach jednak wracam... niby tak samo a jednak inaczej... czas pokaże czy będzie to najgorsza decyzja mojego życia... wracam do tego czego cholernie mi brakuje i mam nadzieję że zabiję w sobie to cholerne uczucie które już teraz karze mi mieć wyrzuty sumienia. Może to do czego wracam nie jest dobre i może kogoś skrzywdzić, ale to nie tylko moja decyzja... Jeśli w wyniku tego powrotu choć przez chwilę będę szczęśliwa to nie zrezygnuję... Chcę znów to poczuć :)

czwartek, 4 kwietnia 2013

co by bylo gdyby....

co by było gdybym ot tak zniknęła? czy wogóle by ktoś to zauważył?? czy wogóle ktoś zacząłby mnie szukać??

jest tyle spraw o których muszę myśleć... masa wątpliwości i nie zdefiniowanych  uczuć...

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

carpe diem

święta święta i po świętach... i jak by nie było co roku inne :) ciałem obecna wśród bliskich a duchem niekoniecznie. Uśmiech przeplatał się z łzami. Rzeczywistość ze wspomnieniami... Tajemnica Zmartwychwstania z tajemnicą śmierci. tak blisko a jednocześnie tak daleko.
Słowa niewypowiedziane i te które padły. chwile w których tak trudno powiedzieć cokolwiek, by ukoić ból i smutek po stracie kogoś bliskiego... 3 dni w czasie których uczuć, słów, sytuacji nie sposób przejść.

Smutek w oczach kiedy patrzysz jak dwóch małych chłopców  zdanych jest tylko na miłość matki, a ojciec sobie zwyczajnie odpuścił. I mimo wszystko zbierają się łzy.

Smutek w oczach gdy otrzymujesz wiadomość że ktoś odszedł stąd na zawsze, i mimo że tej osoby nie znałaś jest Tobie smutno. Jest Tobie smutno bo wiesz że dla kogoś ta osoba była jedna jedyna i niepowtarzalna.  I tak naprawdę nie wiesz, czy zadzwonić?? jeśli tak to co powiedzieć?? napisać?? po co słowa - może wystarczy że mimo wszystko jesteś...I nagle wracają do Ciebie te myśli i uczucia jakie towarzyszyły Tobie kiedy Twoi bliscy odchodzili i kiedy widziałaś ich po raz ostatni. od tej chwili już nic nie jest takie samo. I wraca jak bumerang obraz dziadka z jednego wielkanocnego poniedziałkowego poranka wybierającego się do kościółka na mszę. I który mimo szczerych chęci na nią nie dotarł. Szaleństwo lanego poniedziałku wdarło się w zacisze naszego domu i dziadek przemoczony. Wiadro wody zamiast wylądować na mojej siostrze wylądowało na dziadku. Mimo że od tamtego dnia minęło blisko 20 lat zawsze na wspomnienie tego wydarzenia człowiek się uśmiecha.  Może i On gdzieś z góry uśmiecha się do Nas? pozostaje nam tylko w to wierzyć...

wracają wspomnienia tych świąt kiedy byłaś szczęśliwa i kiedy przy Twoim boku był ktoś kto był całym Twoim światem. Wspomnienia i rzeczywistość która jest całkiem inna. I nie do końca taka jakiej chciałaś...

I mimo wszystkich tych chwil, gdy w oczach pojawiają się łzy, są też te gdy na twarzy pojawia się uśmiech. Kiedy maluda przy wielkanocnym stole powie: zebraliśmy się tutaj żeby zjeść świąteczny tort a później będziemy szukać króliczka :) Kiedy przytuli Cię i powie że Cię kocha:) i mimo smutku który gdzieś od środka Cię zżera wiesz że dla takich chwil warto żyć.

I wtedy zdajesz sobie sprawę że każda sekunda, minuta czy godzina Twojego życia sprawia, że nigdy przenigdy nie będziesz już taka sama... Wszystko w Twoim życiu ma swój początek i koniec. a koniec tego co jest będzie początkiem tego co będzie jutro...

"Bez przyszłości dla przeszłości nie ma nadziei, bo to, co się rodzi, umrze,
 a to, czego jeszcze nie ma, pewnego dnia już nie będzie"





wtorek, 26 marca 2013

kuszenie

natłok myśli, zdarzeń mnie przerósł... i znów wróciła wizja pewnej oferty i to kuszenie... a może by tak?? bilans zysków i strat niestety nie byłby w tym wypadku korzystny dla żadnej ze stron... nie pamiętam ile razy mówiłam NIE świadomie odpychając to czego pragnęłam... tylko czego sie balam?? czy tego że prędzej czy później ta historia wyjdzie na światło dzienne?? sama nie wiem:( tym razem nie będę czekać aż znów zapukasz do mych drzwi - znajdę Cię....

poniedziałek, 25 marca 2013

niedziela, 17 marca 2013

mimo

mimo pracowitego weekendu czuje się zrelaksowana. odpoczęła od wydarzeń piątkowych. i niestety dzisiaj musiała pomyśleć o tym cholernym poniedziałku i powrocie do pracy. do miejsca gdzie już nie czuję się dobrze. no może za wyjątkiem 211 gdzie ma ochotę uciec zawsze gdy jest jej źle. przygotowała ten cholerny zakres czynności. i mimo że ma swojego kierownika, została kierownikiem na 12.
czeka ją walka, walka z kimś lub czymś z czym nie da się spokojnie walczyć. wie że od 15.03 przekraczając próg tego pokoju będzie ją czekać osiem godzin w oczekiwaniu na cud jakim jest magiczna godzina 15.30 kiedy pozbędzie się intruza.
z coraz większa trudnością gryzie się w język, mówi to co myśli i nie przebiera w słowach ani środkach... wkurzenie osiągnęło swoje apogeum... w końcu! musiało minąć całe sześć miesięcy żeby to do niej dotarło, no ale jak to mówią lepiej późno niż wcale. nad jednym musi jeszcze popracować - jej asertywność nadal kuleje :/
mimo tych wydarzeń jest silniejsza. nie pierwszy raz życie dało jej w kość. wie jak smakuje kiedy ktoś karze ja za to że pracuje, zna gorycz porażki, zna cholerny ból...


mimo wszystko odnajduje w tym wszystkim sens...


mimo wszystko idzie dalej i wierzy...  wierzy w ludzi, w moc przyjaźni, miłość...



wtorek, 12 marca 2013

bo...

jeden z tych dni kiedy kładę się spać z uśmiechem na ustach. moje wnętrze przepełnia spokój... Jest mi dobrze :) wtulam twarz w mięciutka poduszkę i odpływam... Panna Steele jest mi tak bliska. tak rozmarzyłam się, pozostawiłam szarą rzeczywistość gdzieś za zamkniętymi drzwiami - kiedyś do niej wrócę...  ale teraz czuję się bezpieczniej. bo przecież zawsze gdzieś czeka ktoś - teraz to czuję i wiem. bo przecież tak niewiele potrzeba żeby szczęśliwym być...a wszystko jest w zasięgu dłoni. Wystarczy chcieć i pokonać w sobie ten cholerny tłumiący chęć działania strach...

Anna Jantar - Żeby szczęśliwym być




niedziela, 10 marca 2013

Panna Steele...

"50 twarzy Greya" nie ciągnęło mnie by ją przeczytać ale skoro nadarzyła się okazja to czemu nie. Pierwsze strony totalnie mnie nie interesowały ale im dalej tym... no cóż robiło mi się gorąco :) lektura okazała się zajebistą odskocznią od problemów dnia codziennego. Jak to niewiele trzeba żeby obudzić demony spokojnie drzemiące w moim ciele... jeszcze większym zaskoczeniem okazało się to ze cholernie tęsknię za takim Christianem Greyem w moim życiu... za kimś kto tak jak on potrafił by wyzwolić moje uczucia moje pragnienia. cholera bez owijania w bawełnę marzy mi się taki seks :)) nawet ten waniliowy ;) spontaniczność, namiętność zero planowania, sprawdzonych scenariuszy... tak by mgiełka erotyzmu i podniecenia towarzyszyła o każdej porze dnia i nocy. Odezwało się we mnie to coś co pragnęłam w sobie zagłuszyć, coś czemu nie pozwałam wyjść na światło dzienne... cholerny głód miłości... coś przed czym nie chce już uciekać, coś co jest i czemu należy wyjść naprzeciw. zamknąć za sobą przeszłość i żyć. Brać od życia to co się słusznie należy i w końcu zacząć walczyć o swoje. o swoje szczęście!!
przez 600 stron przemknęłam lotem błyskawicy głodna drugiej części, którą już w połowie pożarłam.... a przede mną  jeszcze trzecia...
Im bardziej zagłębia się w lekturę tym bardziej stwierdza jak wiele łączy ją z panną Steele... Jest tak samo nieustępliwa jak ona... zawsze chce wiedzieć więcej niż powinna.  Stąpa po kruchym lodzie wiedząc że może czasami stracić więcej niż zyskać, mimo to ze ślepym uporem brnie nadal. I ufa swojej intuicji bezgranicznie. Chciałaby wierzyć że ona zawsze ma rację. Dla osoby która kocha bezgraniczna miłością jest w stanie zrobić wszystko... I dlatego zawsze życie daje jej kopa... Oby historia, która coraz bardziej ją wciąga miała happy end. Podświadomość mówi jej że tak będzie... Oby...
Erotyzm, pragnienia, seks to nie wszystko czym wciąga ją ta książka. Intryguje ją coraz bardziej Christian... Cóż skrywa jego przeszłość i co wpłynęło w taki sposób na to kim jest... na ile uczucia jakimi darzy Pannę Steele go zmienią - o ile to jest ogóle możliwe?? czy dla niej zrezygnuje z wszystkim tych cholernych dodatków?? na jakie ustępstwa pójdzie??
wiem już że na lekturze drugiej części nie skończę - nie lubię pozostawiać czegoś w takim zawieszeniu...

cholera jak ja tego pragnę :/

środa, 6 marca 2013

nic dodać nic ująć

Boże daj mi cierpliwość... bo jak mi dasz siłę to komuś ....

o ile łatwiej by było gdyby to nie była rodzina - odwrócić się na pięcie i odejść...
a tak cóż mi pozostało?? skrócić drogę - czy dalej znosić ich wredności i wyrzuty??

I to by było tyle na dziś...

wtorek, 5 marca 2013

!! !!

Krzyk którego nikt nie slyszy
Łzy których nikt nie widzi...
Bezsilność i bezradność wobec sprawiedliwości tego świata...
Zlość której wyładowanie wraca do mnie ze zdwojoną siłą
I racja przyznana temu kto jej nie ma...
I hate!!!!

sobota, 2 marca 2013

Promyczek

Miło zacząć dzień od podróży pociàgiem w towarzystwie starszej Pani. Nie byłoby w tym nic miłego gdyby nie jej charakterystyczny ubiór. Pani lat blisko 70...  ubrana w róże i fiolety. Do tego makijaż i czerwone paznokcie. Na pierwszy rzut oka ciut mnie to śmieszyło ale wniosła troszkę ożywienia do tego sennego przedziału ;) normalnie promyczek a ile energii od niej biło. Było w niej tyle radości że człowiek sam się uśmiechał... Oczywiście towarzyszył owej Pani mężczyzna, ale nie wzbudzał takiego zainteresowania.
Pojawiło się też słoneczko;) Brakowało mi tych promyczków słońca. Od razu człowiek czuje się lepiej :) niby nic a ładuje akumulatorki ;) po minionym tygodniu bardzo tego potrzebowałam... I proszę jest:)  ogólnie odpoczęłam i zrelaksowałam się dzisiaj:) i nic że sobota i musiałam o 7 wstać. Zawsze pobyt na uczelni sprawia że odpoczywam- może to jest moje miejsce na ziemii - mój raj?? Pomyśleć że jeszcze chwilkę temu chciałam to wszystko rzucić i nie kończyć. W pewnym stopniu to że tam dalej jestem to nie moja zasługa. Koniec końców złapałam trochę optymizmu co nie było łatwe... Nadal czuję się zmęczona tą ciągłą bieganiną praca dom i tak w kółko. Czas złapać troszkę dystansu do tego co się dokoła mnie dzieje. ostatnie dni pokazały mi że sobie z tym wszystkim nie radzę. Ranię innych chociaż nie chcę. Później jest mi przykro ale wypowiedzianych słów cofnąć już nie mogę...i to chyba boli najbardziej... :(
Kolejny zjazd dopiero w maju... Troszkę szkoda:( Lubię tych ludzi i tą atmosferę...

czwartek, 28 lutego 2013

Ból

Drugi dzień niesamowitego bólu w plecach... Stoję czy siedzę czy leżę i boli... Przeszywa moje ciało, nieznośnie promieniuje. Myślałam że nie ma nic gorszego niż ból spowodowany przez bliskich... Ból towarzyszący odrzuceniu. A jednak... Boli kiedy się schylam... Boli kiedy siedzę... Boli kiedy chodzę... Boli kiedy leżę...
Nawet kiedy oddycham boli... Boli cały czas....

niedziela, 24 lutego 2013

Ja ta zła ?

talent i zdolności do wywoływania wojny domowej to może i mam, ale żeby zawsze wszystko co złe zwalać na mnie?? o co to to nie!! ani mi się śni stać spokojnie kiedy wszyscy mają gdzieś co się dzieje. Koniec z zapier... za wszystkich - każdy niech liczy na siebie i robi to co do niego należy... Koniec taryfy ulgowej. Kwarantanna czy tam okres ochronny minął. mną nigdy nikt się nie przejmował... jak przychodzilo co do czego to chętnych do pomocy mogłam policzyć na palcach jednej ręki. Nie w moim stylu w ten sposób postępować, ale życie uczy mnie każdego dnia, że dalej tak nie można... Przykre kiedy nagle musisz stać się kimś kto jeszcze tak nie dawno byl Tobie obcy ...

środa, 20 lutego 2013

Kruszyna...

I znów ryczy... Historie pisane przez życie. Młodzi ludzie którzy tuż po przeszczepie szpiku kostnego przegrywają... I odchodzą... :( why?? Nie muszę znać osoby by historia mnie wzruszyła. Każdy z Nas kocha życie. Każdy na swój sposób.

Za każdym razem kiedy czytam te historie w myślach mam mojego kuzyna. Nie miał szczęścia doczekać przeszczepu... Odszedł wcześniej :( być może to dlatego zdecydowałam się żeby zostać dawcą. W dokumentach mam zgodę na pobranie moich narządów. Nie była to trudna decyzja. Niestety nie zaakceptowana do końca przez najbliższych... Zresztą nie ona jedna... z tolerancją też jest problem... Ale to długi temat.

Chcę pomóc na tyle na ile mogę:)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Every day...

Każdego dnia uświadamiamy sobie kim tak naprawdę jesteśmy. W naszej wędrówce po bezdrożach życia nie raz i nie dwa ranimy stopy... Jednego dnia gnamy do przodu nie zwracając uwagi na to co dzieje się wokół tylko po to by kolejnego wrócić i zobaczyć co nas ominęło... W podróży tej towarzyszy nam uśmiech, ale są i łzy. Są ludzie dzięki którym na twarzy pojawiają się promyki słońca :) są też tacy których obecność przynosi ból...  Niejednokrotnie w tej ciągłej bieganinie zapominamy kim jesteśmy i jakie wartości są dla nas najważniejsze... Marzenia rozbijają się o bezlitosną rzeczywistość. Pojawia się ktoś kto jest nam obcy, ktoś kim nawet w najskrytszych snach nie chcieliśmy zostać... Ktoś bez ideałów, bez jakichkolwiek motywacji... Istota wykreowana przez świat w którym przyszło nam żyć... Twór pragnień i aspiracji naszych mam, babć, ojców, dziadków...  Niedoskonała kopia nas samych... 

Zatracamy w tym wszystkim własne JA... 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Live

...nie można mieć wszystkiego na raz, coś kończy się żeby coś mogło trwać...
Bo tak naprawdę jesteśmy tu tylko na moment. Poznajemy świat by za chwilę stracić go. Cóż warte jest życie??
Bo tak naprawdę w naszym życiu są osoby i momenty za którymi będziemy tęsknić nim minie noc...
Bo są w naszym życiu osoby i momenty, których wspomnienie wywołuje uśmiech na naszej twarzy - i nie ważne ile czasu upłynęło.
Bo są w naszym życiu osoby i momenty, które chcielibyśmy wymazać, które przywołują ból i łzy...

Bo całe nasze życie to splot wielu chwil tych dobrych i tych złych. To splot osób, doświadczeń które odcisnęły piętno w naszym życiu.
Bo całe nasze życie składa się z powitań i pożegnań. Są osoby, które zostają z nami na zawsze, są bumerangi wracające kiedy im wygodnie... Są też Ci którzy stanowią tylko mały epizod w całej tej historii... Epizod który wywraca cały nasz świat do góry nogami...

Bez tych wszystkich osób, chwil, doświadczeń nie bylibyśmy dziś tym kim jesteśmy. Dzięki tym wszystkim wspaniałym osobom, doświadczeniom odkryliśmy uroki tego świata. Poznaliśmy swoje piękne ja :)
Dzięki tym drugim poznaliśmy gorycz porażki, ból odrzucenia, słony smak łez...
czy między nimi była równowaga?? Czy lepszych czy może gorszych było więcej?? Czy można byłoby przejść przez życie w otoczeniu samego dobra?? Czy byłoby to dla nas korzystne móc nie poznawać negatywnych zjawisk??
Wszystko ma swój czas, radość i łzy.... Praca i zabawa...

Spytałby ktoś czy to wszystko jest potrzebne?? Czy to przypadek decyduje kto, kiedy i gdzie pojawi się w owej historii??
Nic nie dzieje się przypadkiem...

piątek, 8 lutego 2013

Nie jest tak...

...znów nie jest tak jak miało być w życiu mym... Do wiosny jeszcze daleko a w moim życiu już nadszedł czas na porządki... Pozostała tylko Ona. Ta sama od lat :* ktoś odszedł a ja już nie chce zatrzymywać go na siłę w moim życiu... Trochę mnie to boli. Ten ból nigdy nie zniknie. Czas sprawi tylko że się do tego bólu przyzwyczaję.... Drugiego R... też już nie ma... Tak naprawdę nigdy go nie było......

niedziela, 3 lutego 2013

przypadek wypadek

Mialo być pozytywnie już jakiś czas... i co nie wyszło zresztą jak zawsze... na temat przyjaciół dzisiaj wypowiadać się nie będę.  Pozostawię ten temat z boczku bo to mało ważne. Cóż każdy ma swoje życie rozumiem:)
I tak pozostawiona na łasce losu przez tych których kocha przepłakała pół niedzieli :/ znaczy oczka się wypłukały :)) trzecią niedzielę z rzędu robiła na obiad tą samą surówkę bleeee masakra... Ile można?? a później oddała się lenistwu:) przy okazji wylewając znów swoje żale jak jej to w pracy jest źle...
Przypadkowo też poznał dwie osoby w necie
z jednej znajomości szybko się wykręciła  - bo czy normalni ludzie już nie istnieją?? wciąż tylko seks i seks... a ja chcę tylko poznać kogoś z kim będę mogła w końcu stworzyć nowy trwały związek...
i tak trafiła z deszczu pod rynnę :/ zalogowała się na gg a tu masz ci los - Robert?? hmmm ten czy nie ten więc pisze... I co sie okazało że nie dość że nie ten to w dodatku wdowiec, 12 letnia córka... i góral...  Jakby tego było mało ma dopiero 35 lat a tyle doświadczeń. trafił na mnie zupelnie przypadkowo szukając znajomych. Facet wykształcony.   i tak sobie cały wieczór w tą i spowrotem piłeczkę znaczy się pytania odbijamy. Może nie jest to o czym marzyłam ale miło z kimś kogo zupełnie nie znasz pogadać. Szansa że się spotkamy to jeden na milion?? no bo czy by mi sie chciało jechać do Krakowa?? albo mu przyjeżdżać tutaj do mnie?? hmmmm chyba nie. Już dawno stwierdziłam że nic  w moim zyciu nie dzieje się przypadkiem więc co to do cholery jest???? skoro nie przypadek?? może jak dłużej pomyśle to coś wymużdżę... w każdym bąź razie traumatolog ortopeda czy jak mu tam, nie doszły student ASP okazał się całkiem sympatycznym osobnikiem z miłą chęcią pogadam sobie z nim i jutro i kiedyś tam.. no bo było miło i tyle:)
czasami mam wrazenie że jestem jak małe dziecko, które stale potrzebuje opiekuna... pozostawiona bez opieki mogę sobie zrobić krzywdę hmmm albo raczej ktoś może mi ją zrobić :/ ałććć i zastanawiam się czy gdyby przyszło co do czego czy ktoś wogóle by mnie szukał?? ocknęliby się w poniedziałek bo "robot do pracy nie dotarł"...
cholerne przypadki...
A mój Robert jak się nie odezwał tak się nie odezwał :(  choelra a mi tak zalezy właśnie na nim... On chociaż o seksie nie gada w kółko... bo ostatnio wogóle nic nie mówi więc jak  ma mówić??
poplątalo mi się juz teraz wszystko ...

środa, 30 stycznia 2013

zapomnieli...

Jeden z tych dni w roku kiedy człowiektak bardzo chce by ktoś o nim pamiętał... Ico???? zapomnieli... zapomnieli Ci o których ja choćby się paliło będe pamiętać...
tak cholernie nie chciałam ale kiedy to piszę z oczu znów kapią mi łzy. Za bardzo mi Was brakuje zwłaszcza dzisiaj... Chciałam iść sama do przodu i nadal chcę, ale z każdym kroczkiem się potykam. Nie ma kto złapać mnie za rękę i poprowadzić dalej. Nie jestem jeszcze na tyle silna by o własnych siłach pokonywać przeszkody. :(

Od miesiąca żyję nadzieją, że jednak się z nim spotkam... Nadzieja z czasem zaczyna gasnąć. Znów chyba za bardzo chciałam... Najwidoczniej tylko mi na tym zalezalo... Pragnienie posiadania kogoś do kochania z każdym dniem staje się coraz bardziej nieznośne. Tak samo dokucza mi samotność, kiedy wśród tłumu ludzi czuję się źle. kiedy nie ma przy mnie osoby z którą zawsze i na każdy temat mogłam porozmawiać.
Te dni juz nie wrócą - nie wiem czy aż na tyle zmieniłam się ja??? czy może to wszystko spowodowane jest  tym że teraz 8h muszę spędzać z kimś kogo nie toleruję??

o ile wszystko to byloby łatwiejsze gdybyś potrafił mi o tym powiedzieć... gdybyś tylko chcial...

Od jutra wracam do mojej starej formy - nie wyszlo. Koniec z optymizmem i sztucznym usmiechem, nie mam siły by dalej udawać jak bardzo jestem szczęśliwa...

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Przytul mnie...

Dzisiaj tylko jednego chcę, tylko jednego potrzebuję...
Przytul mnie niech więcej nic nie czuję...
Bezsilność i żal...
Łza i strach co trwa...

niedziela, 27 stycznia 2013

Somniator to ja

Jestem kobietą. Czas nieustannie biegnie do przodu i ani się nie zdążę spostrzec kiedy skończę 30 lat... od czasu do czasu wraca do mnie myśl o dziecku. Ostatnio coraz częściej... Wszystko za sprawą tych małych istotek, które pojawiają się w życiu moich koleżanek. Małe słodkie dzieciątka... Można je bezgranicznie kochać...
 
Wczorajszy wieczór spędziłam oglądając komedię ... romantyczną...  Jak zawsze się rozmarzyłam... Brakuje w mym życiu miłości, kogoś kogo mogłabym przytulić, przy kim mogłabym zasnąć. Odkąd pamiętam byłam romantyczną duszą - nic a nic się nie zmieniłam...  Wciąż marzę o królewiczu, który pojawi się w moim życiu któregoś pięknego dnia. W jego spojrzeniu znajdę siebie... Marzę o chwili kiedy nie ważne będzie to co zdarzy się jutro, za tydzień miesiąc, o chwili kiedy najważniejsza w tym wszystkim będę ja i ON. Nic więcej... Każdego dnia coraz bardziej tego właśnie chcę. Dość mam już pustych dni, samotnych nocy. Puzzli dom, praca, studia... a gdzie w tym wszystkim są moje uczucia...?? w tym szalonym pędzie tego jednego zabrakło już dawno.
 
Już nie chcę być sama, tylko to wszystko jest takie trudne... zbyt wiele lat minęło mi w samotnym świecie, moim świecie... Boli mnie to że dałeś mi nadzieję, tylko po to by ją zabrać!! Zabawiłeś się tym co czuję... A może wogóle nie zdawałeś sobie sprawy z tego co ja mogę czuć?!
a ja dalej naiwnie wierzę w ludzi...
 
Marzenia towarzyszą mi od zawsze. Bujając w obłokach łatwiej iść do przodu i znosić monotonnię życia. Marzę a z drugiej strony boję się po nie sięgnąć... To co czuję doskonale ujął w słowa Paulo Coelho...
 
"Na­wet jeśli cza­sem trochę się skarżę - mówiło ser­ce - to tyl­ko dla­tego, że jes­tem ser­cem ludzkim, a one są właśnie ta­kie. Oba­wiają się sięgnąć po swo­je naj­wyższe marze­nia,   po­nieważ wy­daje im się że nie są ich god­ne, al­bo że nig­dy im się to nie uda. My, ser­ca, umiera­my na samą myśl o miłościach, które prze­padły na zaw­sze, o chwi­lach, które mogły być piękne, a nie były, o skar­bach, które mogły być od­kry­te, ale po­zos­tają na zaw­sze niewi­doczne pod pias­kiem. Gdy tak się dzieje, zaw­sze na ko­niec cier­pi­my straszli­we męki." /Paulo Coelho/

czwartek, 24 stycznia 2013

JA...



"Cza­sami trze­ba usiąść obok i czyjąś dłoń zam­knąć w swo­jej dłoni, 
wte­dy na­wet łzy będą sma­kować jak szczęście." 

/Wacław Buryła/



zawsze kiedy tego potrzebuje, Ty podajesz mi swoją dłoń... Teraz znów Cię przy mnie nie ma... a ja czuję na swoim ramieniu Twoją dłoń i już wiem, że wszystko musi się ułożyć... że jednak nie jest  tak źle... mimo że dzielą nas tysiące kilometrów.

Jestem słabą, kruchą istotą... zbyt słabą by dalej iść... dzisiaj tak bardzo brakuje mi sił... by walczyć z tym co czuję, z tym kim jestem... 
Ciężko jest iść dalej do przodu, wiedząc że wszystko się zmieniło... coś się skończyło i czegoś już nie ma...
Tylko JA dalej tkwię w martwym punkcie mojego życia, martwiąc się o tych dla których już dawno przestałam istnieć...

wtorek, 22 stycznia 2013

Choć to jest ostatnia rzecz której chcę...

I znów jest mi smutno. Przyzwyczaiłam się do tego że w moim życiu nie ma miłości. To jeszcze nie ten czas, o ile on wogóle kiedyś nadejdzie... Przyzwyczajam się też do tego że powoli znikasz z mojego życia... Nie jest to dla mnie łatwe. Czułam że kiedyś ten moment nadejdzie. Nie sądziłam jednak że to będzie tak szybko. Brakuje mi tego żeby z Tobą porozmawiać jak kiedyś... Nie wiem na ile to jest Twoja decyzja... Czy ktoś miał na to wpływ... Być może to miało być dla mnie lepsze... Tylko dlaczego decydujesz za mnie?? Uczuć nie można tak poprostu wyrwać z serca i wyrzucić... Dla mnie jesteś częścią życia, która ukształtowała po części mój charakter.  Moje spojrzenie na innych ludzi. Na ich uczucia. Przy Tobie jestem sobą - prawdziwą osobą. Wrażliwą i tą którą łatwo można zranić, wiemy o tym oboje.

W jakiejś części nadal ... Nadal czuję to czego czuć nie powinnam. Wiem, że On o tym wie. Może nie mówi otwarcie, ale wie... Jeśli chcesz odejdę cicho, nawet nie będziesz wiedział kiedy zniknę...
Choć jest to ostatnia rzecz jakiej chcę...

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Sama...

Usta milczą. Oczy mówią wszystko. Jest jej źle. Została sama. Zupełnie sama. To nie spokój wymalowany jest na jej twarzy. To bezradność.
Samotność boli. Ona to wie doskonale. Teraz nie ma juz nikogo. Są tylko puste noce i jeszcze bardziej puste dni...

niedziela, 13 stycznia 2013

The end??

Uśmiech na jej ustach a oczy pełne łez... Już nie chce być tą osobą, którą jest... Prawdziwej jej już nie ma...
Zaczęła pisać bloga żeby pozbyć się tego co cały czas w niej było. Misję swoją wykonała?? nigdy nie napisała kim jest, skąd pochodzi, czym się zajmuje... Pozostała anonimowa. A dzisiaj zastanawia się jaki jest sens tego że tutaj jest?? Czy powinna dalej pisać?? Czy po prostu powinna zniknąć...

sobota, 12 stycznia 2013

Nikt nie mówił że będzie łatwo...


Małymi kroczkami zabieram się za studia i zaliczenie dwóch przedmiotów. Przy okazji zbieram się by w końcu zacząć pisać - czas najwyższy rzekłby co nie jeden... Łatwo nie jest. Cały czas brakuje czasu. Za to chęci mam sporo. Choćby nie wiem co się działo skończę te studia i zdobędę ten tytuł na 100%.
Po raz kolejny wróciłam do nauki języka angielskiego i oby tym razem nauka trwała dłużej...
12 dzień roku chyli się ku końcowi. Jest we mnie nadal optymizm. Są chęci. Jest nadzieja. I wiara w drugiego człowieka.
Lektura pewnego bloga, obejrzany film, przeczytane dwie książki - wszystko to pozwoliło mi zrozumieć co czuje ktoś bardzo mi bliski... Jednocześnie uświadomiłam sobie jak bardzo mogłam go zranić...wierząc że może być ze mną. Szczęście, że ten etap jest już za mną. On jest szczęśliwy. Ja póki co tego mojego szczęścia szukam... A może ono już mnie znalazło??
Coraz częściej łapię się na tym, że czekam... Czekam na kolejną wiadomość od niego, na spotkanie... A jeszcze chwilę temu zarzekałam się, że samej jest mi dobrze. A teraz?? Nie wiem co mnie tak bardzo zmieniło. Nie wiem jak długo potrwa ten stan. Życie...jak ono potrafia zaskakiwać...
Pojawiły się też pierwsze obawy... Tak długo byłam sama... Czy będę potrafiła się przestawić... Czy zaufam?? Na ile on jest ze mną szczery?? Pytania pojawiają się po czym odpływają...
Obok pytań i wątpliwości pojawia się też dreszczyk emocji. Wracają wspomnienia pierwszych randek:)  już nie ma odwrotu. Czekam...

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Przypadek??

Zaczął się Nowy Rok coś sie we mnie zmieniło...  Ktoś mi nie tak dawno powiedział, żebym przemyślała czy moja decyzja dot. bycia samą jest ostateczna... Czy kiedyś nie będę jej żałowała... Czy nie będę żałowała tego że straciłam tyle lat w samotności...

I właśnie u progu nowego roku jakoś samo mi przyszło myślenie o tym... Wierzę w to, że w moim życiu jednak nic nie dzieje sie przypadkiem, ze ktoś u góry to sobie sprytnie zaplanował.

Rok temu staralam się wymazać kogoś z mojego zycia, taki krótki epizod... Byłam pewna że nigdy więcej ani on do mnie ani ja do niego nie napiszę, że nigdy się z nim nie spotkam... Aż do pierwszego dnia 2013r. Czy to był przypadek że ponownie założyłam tam konto, on również?? Czy podświadomie oboje wierzyliśmy w to że siebie tam znajdziemy?? Jeżeli to był przypadek to dlaczego myślę tylko o tym, żeby się z nim spotkać i sprawdzić co będę czuć gdy stanę z nim twarzą w twarz??
I mimo że ta myśl towarzyszy mi każdego dnia zaczynam się bać. Boję sie tego co może się stać, a jednocześnie chyba chciałabym, żeby był happy end... Boję się tego że znów mogę się rozczarować... I im dlużej zwlekam z decyzją o spotkaniu tym więcej rozsądek wygrywa z emocjami. A było już tak blisko.

Jest we mnie wiele sprzeczności. Z jednej strony chcę z drugiej się boję. Naprzeciw szczęścia staje rozczarowanie. Rozum kontra Serce...

Brakuje mi osoby z którą mogłabym o tym wszystkim pogadać... Jednoczesnie czuję i wiem, że nie mogę po raz kolejny narzucać swojej obecności żadnemu z nich. A tak bardzo chciałabym by choć przez chwilę wróciły dawne relacje. Z każdym dniem jednak jest mnie coraz mniej w jego życiu, i z każdym dniem coraz bardziej tęsknię za tym co było. I cholernie się boję, że to juz więcej nie wróci... Tak bardzo chciałabym się teraz przytulić...
 
Dziś jedna osoba powiedziała mi że kwitnę... Gdyby tylko wiedziała, że to wszsytko maska pod którą skrywam swoje prawdziwe uczucia. Nie jest mi  latwo ale nie chcę, aby wszyscy dokoła widzieli mój smutek, moje watpliwości, moją zlość... Wystarczy mi że przed dwoma osobami nie jestem w stanie ukryć tego co we mnie jest... I to właśnie one bez  słów wiedzą co ze mną jest. I to własnie ich teraz najbardziej potrzebuje... Czy to nie przypadek, ze los dał mi właśnie ich??

czwartek, 3 stycznia 2013

Iskierki

I znów w jej oczach pojawiła się radość :) cieszą ją wszystkie little things :) bo czasami poprostu potrzeba tak niewiele by wróciła radość :)
Zawaliła jedno z noworocznych postanowień... wytrwala tylko dwa dni... Life mimo wszystko is beautiful :)
Czas uśmiechnąć się do swoich myśli i z uśmiechem na ustach zasnąć :*