środa, 28 listopada 2012

Tak jak kiedyś wręcz nienawidziła jazdy wieczorem, tak teraz wprost to uwielbia.
Ciemno, nigdzie się nie spieszy, i może sobie spokojnie pomyśleć, przeanalizować miniony dzień...  Coraz częściej w czasie tej podróży pojawiają sie w jej oczach łzy... Dzisiaj zastanawiała się jak wyglądało by jej życie gdyby 10lat temu wszystko potoczyło się inaczej...

Jej słońce miałoby już 9 lat... Byłaby kochającą żoną.... albo rozwódką... Zapewne wychodząc wtedy za mąż popełniłaby największy błąd życia...

wtorek, 27 listopada 2012

Zrozumieć siebie...

Tak biardzo chciałabym zrozumieć siebie... Swoje uczucia, swoje pragnienia, swoje myśli... Odkryć jaka odległość dzieli przyjaźń od miłości... Znaleźć odpowiedź na pytanie - co ja tak wogóle czuję?? Czy potrafię jeszcze śmiać się do łez? Czy potrafię beztrosko oddać się życiu ?? Dlaczego zakochuje się w osobach z którymi nigdy nie będę??
Chciałabym przeniknąć w głąb mojej duszy i znaleźć wszystkie te odpowiedzi. Najbardziej zaś jedną dlaczego moja intuicja zawsze podpowiada mi jakie relacje istnieją wśród moich znajomych i nigdy się nie myli... A zawodzi zawsze wtedy kiedy jedną z osób w tych relacjach jestem ja??...

niedziela, 25 listopada 2012

może i walkę wygrałam, ale bitwa trwa dalej...

i kolejny weekend odchodzi do przeszłości... za chwilkę grudzień... i trzeba będzie się wziąść za pisanie :/ a może po raz kolejny dam sobie jeszcze miesiąc przerwy?? 2 lata studiów za mną a efekt marny... zero publikacji, zero udziału w konferencjach, zero materiałów... za to kilka pomysłów o czym by pisać... szkoda tylko że chęci brak :( nie chce mi się poprostu nie chce. Dzień za dniem mija w takim tempie, że nie ogarniam... Ciągle tylko praca, dom, i znów praca i znów dom... a gdzie w tym wszystkim czas dla mnie... gdzie w tym wszystkim ja...??

Weekend znów mi minął - nie zrobiłam nic... Postanowiłam, że muszę zacząć sama rozwiązywać swoje problemy - koniec z zawracaniem głowy wszystkim, zwłaszcza moim  przyjaciołom...  I tak szybko jak postanowiłam, tak szybko napisałam tu i tam, że znów mi źle że wszystko jest do d... Jednym słowem znów mi nie wyszło :(
 
Chciałam wyjść z domu i wpaść tu i tam na kawkę. Tak z zaskoczenia... Rezultat ten sam - przesiedziałam niedzielę przed kompem, bezmyślnie przeglądając strony internetowe, gdybym jeszcze wiedziala czego tam szukam...
 
Po raz kolejny górę nad tym co chcę wziął rozum. Znów zaczęłam wszystko kalkulować,  myśleć i nic z tego dobrego nie wyszło... Jak zawsze. Czy można wyłączyć myślenie choć na jeden dzień, ba nawet na kilka godzin, po to tylko by ujawniła się SPONTANICZNOŚĆ... Dlaczego jest mi tak trudno po prostu wyjść z domu, wsiąść w samochód i jechać tam gdzie akurat chcę być. Czego ja się boję??  
 
W tym pędzie życia zgubiłam chyba to co najcenniejsze - radość z małych prostych rzeczy... od jakiegoś czasu wszystko co robię musi być wcześniej zaplanowane, tylko po co? czy nie lepiej by było wyjść trzasnąć drzwiami i cieszyć się tym co życie z sobą niesie??
 
Moje drogi ze znajomymi z liceum już dawno się rozeszły. Smutne ale prawdziwe. Zawsze kiedy gdzieś przypadkiem spotkamy się na ulicy obiecujemy sobie że już niedługo sie spotkamy, i tak mijają kolejne dni miesiące nawet lata a ja stoję w tym samym punkcie. Mimo że codziennie jestem w ich rodzinnym mieście nie mogę się do nich wybrać. Cały czas brakuje czasu... Ciągle jest coś ważniejszego... I tym sposobem dni nie rożnią się od siebie, miesiące mijają, lat przybywa...
 
Chciałabym znaleźć odskocznię od codzienności, zmienić choć trochę swoje życie... ale tak trudno mi jest zrobić ten pierwszy krok.
 
Czasami odnoszę wrażenie, że w tym moim życiu już nic nie zmieni się na lepsze... że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Coraz mniej czasu a coraz więcej obowiązków...   
 
Każdego dnia toczę walkę o to co chiałabym mieć, o to kim tak naprawdę chciałabym być... Nie każdego dnia wygrywam... Na polu bitwy zostałam sama i to ode mnie zależy co będzie dalej... Nie mogę każdego dnia liczyć na to, że ktoś znajdzie dla mnie  czas... Każdy ma swoje życie, którego małym ogniwem jestem ja...  Nie mogę cały czas liczyć na swoich przyjaciół bo oni też mają swoje życie...
 
Myślałam że wybranie samotności było moim  świadomym wyborem, że już przyzwyczaiłam się do niej, ale chyba nie do końca tak jest. Nie cierpię tychh cholernych weekendów, kiedy zostaję sam na sam z moimi myślami... Kiedy wśród tłumu ludzi jaki mnie otacza czuję się cholernie samotna i kiedy po raz kolejny stwierdzam, że nie pasuję do tej cholernej układanki...

piątek, 23 listopada 2012

Abrakadabra - obijam się o własne myśli...

Obijam się o własne myśli... Tak tak to prawda... Myślę i myślę i nic z tego nie wychodzi. Zaśmiecam mój rozumek marzeniami, wyobrażeniami co by było gdyby... No właśnie co??
Abrakadabra to czary i magia...  Ciężko zrozumieć jeśli ktoś nigdy nie był u wróżki... Byłam drugi raz w tym roku :-) Czy dowiedziałam się czegoś nowego o sobie??  oj tak... Wystarczyło że babeczka spojrzała na moje dłonie a już wiedziała że ze mnie cholerny uparciuch - ciekawe gdzie to tak widać... Stwierdziła nawet że upieram się przy swoim nawet wtedy kiedy wogóle nie mam racji. I jak tu jej nie wierzyć... Jedno dziecko... Hmmm juz miałam czy jeszcze będę je mieć?? Zobaczymy. Niby bym chciała tylko jak?? Póki co nie wyobrażam sobie tego- życia wywróconego do góry mogami przez tą malutką istotkę... A zegar sobie powoli tyk tyk tyk....
Do wróżb z kart nigdy nie podchodziłam jakoś w ten sposób żeby im wierzyć... ale i tutaj trochę prawdy się znalazło... Wiem że stawiam sobie problemy na drodze że nie dam rady, że czegoś nie potrafię, nie umiem.... stawiam je sobie cały czas - nie po to żeby poprostu były... To wynika z tego że one pojawiają się w moim życiu... No bo jak mam uwierzyć w siebie skoro nawet przy błachych sprawach ktoś zawsze podcina mi skrzydła?? No jak się pytam?? Jeżeli nikt w Ciebie nie wierzy to jak ja mam w siebie wierzyć?? I don't know....
pozostałe nowinki nie wywarły na mnie jakiegoś większego wrażenia... Znów jakiś ślub, ciągle widać jakieś rozstanie - na swój sposób jak by nie było w tym roku kilka by się znalazło tylko o które chodzi nie mam pojęcia... Facet z netu? Kolega z pracy? Czy facet z marzeń?? Jak ja nie wiem to kto może wiedzieć?? Chociaż Pana R. znòw zaczęłam szukać... Hmmm tylko skąd mam wiedzieć czy on z jakąś blondyną jest.... Pod blondi bardziej pasuje mi Pan T. ma swoją blondi chociaż ten związek wogóle mie przypomina związku ale każdy ma swoje widzi mi się.... Pana S. wogóle nie biorę pod uwagę - chociaż jego żona to blondyna...  rzeczywistość rozliczona, marzeń nie rozliczam- za bardzo są mi bliskie...  A cały czas pojawia się temat powrotu do rodzinnych stron... A ja już się boję... :-( 
Kilka uwag pani wróżki troszkę dało mi do myślenia.... Co zostało bardzo pilnie odnotowane przez współtowarzyszy szkolenia. Nie wiem może jakieś znaki zapytania nademną wisiały???? A może znają mnie na tyle, że wiedzą kiedy mi coś dolega i odciąga moje myli od rzeczywistości....
Tylko skoro w tych moich obłokach jest mi tak dobrze to jaki sens zejść na ziemię, gdzie jest szaro i nudno /za wyjątkiem jednego/... Ktoś bacznie mnie obserwuje i analizuje to co mówię, robię i piszę... Nie wiem jaki wniosek z tego do tej pory uzyskał... Mimo mojej intuicji nie mogę go do końca rozgryźć, a On jak na złość nie mówi nic... Ot tak poprostu... 
Wiem jedno pełno we mnie sprzeczności i chaosu...
Szkolenie było minęło. Całe szczęście:-) dawno takich bredni nie słyszałam. Pozostało mi po nim trochę magicznej wiedzy, a nie oto chodziło.... No i nowa fryzura...
Zaryzykowałam i ciach... Oddałam głowę fryzjerce i mam ciut krótsze włosy i inną fryzurkę. Jak dla mnie jest ok bo dawno chciałam już to zrobić ale zawsze brakowało mi tej przysłowiowej kropki nad i... I chyba od tego ma się przyjaciół żeby czasami popychali nas do szaleństw... sama pewnie dalej ścinałabym włosy tak samo... Ciekawe co jeszcze wymyśli??

czwartek, 22 listopada 2012

Gdybanie...

niby na szkoleniu a myślami daleko... Siedzi i udaje jak ją to wszystko interesuje :)  po wczorajszym ciężkim dniu dziś jest ciut lepiej chociaż bez rewelacji... Całe szczęście że może  choć trochę oderwać  się od pracy... Nadal wielu rzeczy nie rozumie ale przestała już pytać...
 
 
Siedzi i buja w obłokach co by było gdyby...

środa, 21 listopada 2012

kryształek

a więc mamy 21 listopada dumnie nazwany Światowym Dniem Życzliwości... i tak z czystej życzliwości pewien starszy Pan rzucił w locie "ale Pani jest nieuprzejma"... no tak jak w kolejce stać się nie chce to każdy sposób zwrócenia na siebie uwagi jest dobry :/ nie ja to wymyśliłam w końcu...
 
Wróciła więc do domu, a tam z czystej życzliwości usłyszała "przestań w kółko o tym gadać, przecież nikogo to nie obchodzi..."  I bądź tu człowieku mądry... W pracy w kółko tylko ludzie i ludzie ze swoimi problemami... A gdzie w takim razie mam iść ja?? kto ma mnie wysłuchać?? okazuje się że nikt :/
 
Po jej policzkach potoczyły się znów malutkie kryształki...nie wytrzymała... I znów straciła wiarę w to że jednak wszystko idzie ku lepszemu. Tak naprawdę nic nie jest dobrze... W jej wnętrzu cały czas toczy się nieustająca walka - walka o szczęście... I zawsze kiedy pełna nadziei patrzy w przyszłość, wszystko się wali... Przestaje ufać... Boi się że wypowiedziane słowa mogą ranić... A tego nie chce ;/ Chciałaby być tam gdzie tak naprawdę nikt jej nie chce i nie potrzebuje... I tak trudno jej jest  to zrozumieć :( Boi się ciszy...
 
Potrafi odkryć, jakie uczucia łączą bliskie jej sercu osoby... Dlaczego nie potrafi tego odkryć w sobie?? Zadaje tysiące pytań, na które nie uzyskuje jednoznacznej odpowiedzi... Często wraca do przeszłości by w niej znaleźć odpowiedź na dręczące ją pytania... Czy to wszystko wogóle ma jakiś sens??  
 
Chciałaby uciec, wyjechać choć na kilka dni, odciąć sie od problemów, od przyjaciół... Odpocząć...  Uświadomić sobie w ciszy co jest dla niej najwazniejsze. Czy to do czego zmierza jest tą właściwą drogą...
 
Wygrała... czy może jednak nie??  czy może ktoś okazał sie na tyle słaby że nie pozwolił jej tak poprostu odejść?? może to było dla nich najlepsze rozwiązanie...
 
I tak pełna rozsterek i sprzeczności kładzie sie spać... W kącikach oczu znów pojawiają się małe kryształki... Wtula głowę w poduszkę, juz nie powstrzymuje łez... Tęskni za tym by ktoś tak poprostu przytulił ją...
 

poniedziałek, 19 listopada 2012

...

W głowie znów tysiąc myśli, w sercu tysiąc uczuć... I uczucie które towarzyszyło mi przez cały dzień - strach... Bałam się cholernie się bałam o Ciebie :(   uczucia tego nie da się w żaden sposób zdefiniować. Ono poprostu jest. Każdy się czegoś boi - ja również.
 
Są dni kiedy tak poprostu próbuję sobie wyobrazić jak wyglądało by moje życie bez Ciebie... I jak na złość moja wyobraźnia nie potrafi podsunąć mi żadnych obrazów. Tak jakby taka sytuacja miała nigdy nie nastapić - czyż tak?? Wszystko jeśli ma swój początek musi mieć swój kres... Jesli coś sie zaczyna musi się skończyć... I tego cholernie się boję... Czasami mam wrażenie że chciałabym się do tego w jakiś sposób przygotować... Tylko czy to jest wogóle możliwe, czy ktoś zna na to pytanie odpowiedź??
 
W dni takie jak dziś życie daje mi tylko jedną odpowiedź - najbardziej trafną... Nie potrafię i nie mogę... A jednocześnie chciałabym być tam gdzie nie do końca jest moje miejsce.  A może to jest tylko moje zdanie?? Stwierdzenie osoby, która cholernie boi się samotności a jednocześnie wybrała samotność...
 
 

niedziela, 18 listopada 2012

znamy się na tyle na ile nas sprawdzono...

znamy się na tyle na ile nas sprawdzono... Z perspektywy ostatnich kilku tygodni a nawet miesięcy odkrywam że chyba jednak ktoś wypowiadając te slowa się nie mylił. Jeszcze tak niedawno, kiedy coś szlo nie po mojej myśli byłam w stanie trzasnąć drzwiami, odwrócić się na pięcie i iść. Iść tam gdzie będę tylko ja i moje myśli... Zerwać wszelki kontakt z osobą, która w danym momencie życia mnie zraniła... Tylko czy to bylo akurat najlepsze rozwiazanie?? nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem. Za dużo mostów zostało tak zwyczajnie spalonych. życie...

a teraz?? cóż nie chowam już głowy w piasek niczym struś w momencie zagrożenia, próbuje stawić czoła temu co życie ze sobą niesie. Łatwo nie jest:( przekonałam się o tym dośc niedawno. Wtedy po raz pierwszy zawalczyłam o osobę na której mi zależało. Pierwszy raz kiedy zwyczajnie nie zwiałam... nie było morza wylanych łez... dojrzałam do tego by mimo wszystko iść dalej. Mimo że nie było tak  jak chciałam...To nie prawda że nie cierpiałam, bolało i to długi czas, ale podobno co nas nie zabije to nas wzmocni, więc JESTEM

Jestem i idę dalej, dokąd tego sama nadal nie wiem... Nie mam pojęcia dokąd ta droga mnie zaprowadzi, ile na niej jeszcze czeka zakrętów, ile razy przyjdzie mi stanąć nad przepaścią... co jeszcze na mnie czeka??

Wiem jedno WYGRAŁAM!! Potrafię juz mówić o tym co mnie boli, co czuję, nie uciekam od problemów! Przychodzi mi to z trudem, ale przecież czy ktoś powiedzial że idąc powoli nigdzie nie dojdziemy?? Może tylko przyjdzie mi iść dłużej - czas pokaże...


Najpiękniejsze w życiu
to co na swej drodze
napotyka czowiek
to szacunek do siebie
i innych
a szczególnie tych których kocha
zrozumienie i poszanowanie
woli drugiej osoby
/2002/